Rozpoczynamy cykl ,,Podróże” czyli relacje naszych klubowiczów z wypraw w różne ciekawe miejsca. Z racji faktu, że z utęsknieniem czekamy na wiosnę ale nadal za oknem jest zimno, szaro i wiatr zrywa czapki z głów, to na pierwszy ogień wrzucamy relację naszego klubowicza z ciepłej Sycylii!!! Oczywiście podróż bez biura podróży.
Typ podróży: odpoczynek i zwiedzanie.
Rodzaj transportu: samolot, samochód lub motocykl.
Miejsce: Sycylia, Południowe Włochy
Czas: 6-11 października 2022
Klubowicze: Szymon i Jaś
Jeśli ktoś w Waszym towarzystwie rzuci hasłem, że był lub wybiera się na Sycylię, to pewnie Waszymi pierwszymi skojarzeniami będą: mafia, wulkany, wyspa, włoskie jedzenie, gorący klimat a fani filmu lub książki Ojciec Chrzestny pomyślą o klanie Corleone. Wszystko się zgadza, ale jak było w rzeczywistości dowiecie się z tej relacji.
W maju 2022 wpadłem na pomysł krótkiego urlopu z żoną gdzieś na południe Europy, aby doładować akumulatory przed okresem jesieni, gdzie dni stają się krótsze, słoneczne dni przeplatają się z jesienną szarówką, chłodem oraz deszczem. Brrr… Odpaliłem porównywarkę tanich lotów. Miejsce wylotu: Polska-wszystkie lotniska, miejsce przylotu: Wyspy Morza Śródziemnego. Po 3 sekundach miałem wyniki i na pierwszej pozycji pojawiło się połączenie Katowice- Catania, wylot 6 a powrót 11 października. Cena z dwoma plecakami 1 bagażem kabinowym 10kg liniami Ryanair – 520zł za dwie osoby w dwie strony! Po 2 minutach bilety miałem już kupione. Kolejny etap: analiza for internetowych, filmów na Youtube i zdecydowałem, że Catania jest zbyt przytłaczająca (duże miasto, tłok, korki) na pobyt. Finalnie wybór padł na urokliwe miasteczko Giardini Naxos położone raptem 1 godzinę jazdy z lotniska lub koleją. Kolejny krokiem było poszukiwanie hotelu i z pomocą przyszedł portal Booking.com. Po godzinie wybór padł na mały hotel położony około 15min spacerkiem od centrum miasteczka, ale z pięknym widokiem na zatokę i z morzem na wyciągnięcie ręki. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że na Sycylii nie znajdziemy szerokiego wyboru hoteli o ogromnej powierzchni w formule All-inclusive a raczej dominują małe rodzinne hotele typu Bed&Breakfast, czasami z małym basenem i ogródkiem oraz prywatne mieszkania wynajmowane turystom w kamienicach lub domach właścicieli.
Jak to bywa w życiu plany musieliśmy trochę zmienić i finalnie na podbój wyspy wybrałem się z 8-letnim synem Jasiem, bo wszyscy wiemy, że podróże kształcą a kontakt z inną kulturą i krajem zawsze zapada na długo w pamięci.
Podróż z Bydgoszczy na lotnisko w Katowicach samochodem przebiegała bezproblemowo, bo 80% tej trasy już przebiega po autostradzie z ograniczeniem prędkości na budowanym odcinku w okolicach Bełchatowa. Start 9:00, krótka przerwa w podróży za Łodzią punktualnie o 12:30 zameldowaliśmy się w terminalu, szybkie przejście przez bramki bezpieczeństwa i o 14:00 zaczął się boarding. Pół godziny później Boeing 737-800 rozpoczął rozbieg i po kilkunastu minutach mogliśmy już podziwiać widoki z okna samolotu. Po 90 minutach rejsu przelatywaliśmy nad wybrzeżem Chorwacji i pod nami mogliśmy dostrzec wyspy otoczone niebieską wodą Adriatyku.
Godzinę później kapitan poinformował, że zaczynamy procedurę schodzenia do lądowania i po naszej lewej stronie będą widoczne Wyspy Liparyskie i wulkan Etna. Faktycznie! Słyszałem i czytałem, że Etna jest ogromna, ale w oddali już rzucały się w oczy rozległość masywu i sama wysokość góry. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że wysokość Etny to ponad 3300m n.p.m. i na wskutek eksplozji jej wysokość rośnie o kilka metrów rocznie. Tak, Etna cały czas jest tykającą bombą i cały czas dymi jak sąsiad z komina w zimie :).
Lądowanie bez niespodzianek, ale w momencie wyjścia z samolotu jedno stwierdzenie: ale ciepło i słonecznie! O 17:00 czekamy już na autobus do Giardini Naxos, który zamiast o 17:20 przyjeżdża 10 minut później. Normalne w krajach południowych:). Bilety to koszt 5,5 Euro od osoby. Po godzinie jazdy wysiedliśmy głodni i zmęczeni w centrum Giardini Naxos. Było już ciemno, ale promenada Lungomare Tysandros tętniła życiem: wszystkie knajpki były otwarte, mnóstwo gości w pizzeriach i restauracjach serwujących frutti du mare, cukierniach i lodziarniach. Gwar gości mieszał się z granymi na żywo włoskimi hitami przez kapelę w pobliskiej Marinie. W kolejnych dniach pobytu przekonaliśmy się, że pięknie oświetlona promenada wygląda zupełnie inaczej podczas dnia, wręcz leniwie, a wraz z zachodem słońca ożywa na nowo. Kwintesencja włoskiego hasła Dolce Vita!
Gdzie zgłodniały duet podróżników mógł się udać jeszcze przez zameldowaniem się w hotelu? Oczywiście, że do pizzerii:). Zapachy z restauracji podkręciły nasze apetyty, ale nauczony doświadczeniem wybrałem lokal najbardziej oblegany. Skoro tłumy są na miejscu to znaczy, że karmią tam dobrze. Bingo! Wybór rodzaju pizzy był trochę przypadkowy, bo karta dań była dostępna tylko po włosku, ale sympatyczny kelner z uśmiechem starał nam się wytłumaczyć czego możemy się spodziewać wybierając poszczególne pozycje z menu.
Czy we Włoszech pizza jest podawana bez dodatkowych sosów? Czy smakuje wybornie? Czy podanie pizzy z ananasem to policzek dla Włocha? 3X TAK! Po pierwszej kolacji mogę dziś stwierdzić, że to wszystko jest prawdą. Drugie zaskoczenie to ceny, bo sałatki, pasty czy też pizza są w tej samej cenie co nad Polskim morzem w sezonie lub tańsze. Podstawowa pizza margerita to koszt około 6-7 Euro, a piwo kraftowe 0,66l to koszt 2 Euro, lampka wybornego wina również nie więcej jak 2-3 Euro. Podobnie byliśmy zaskoczeni z tematem napiwków doliczanych do rachunków, bo z tym bywa różnie. Są restauracje doliczające tzw. copero ale również takie, które nie doliczają napiwku po przekroczeniu pewnej kwoty rachunku.
Dzień drugi czyli leniwie. Jak statystyczny turysta spędza pierwszy dzień urlopu? Oczywiście na szybkim śniadaniu i w teren! W naszym przypadku oznaczało to znalezienie sklepu i zaopatrzenie się w zapas wody mineralnej oraz plażowanie. Trzeba przyznać, że kolor wody w zatoce Giardini Naxos jest niesamowity: z jednej strony soczyście niebieski a w innych miejscach lazurowy. W każdym przypadku woda była na tyle czysta, że podziwianie dna na głębokości kilku metrów nie było problemem. Temperatura była wody na tyle wysoka, że wskoczenie do morza nie wiązało się ze słynnym komentarzem z naszej naszych bałtyckich plaż: ,,O k…wa, ale zimna”:). Sugeruje do nurkowania zakładać okularki albo maskę, bo poziom zasolenia wody wydaje mi się dużo wyższy niż w Bałtyku.
O tej porze roku codziennie towarzyszyło nam bezchmurne niebo a temperatura w południe nie spadała poniżej 25 stopni. Ale uwaga! Promień słoneczny na tej szerokości geograficznej pada pod innym kątem, więc dla nas ludzi z Polski temperatura odczuwalna była w okolicach 27-28 stopni czyli w sam raz. Gorąco, ale nie upalnie! Aż boje się pomyśleć jaka jest odczuwalna temperatura w szczycie sezonu, gdy termometry pokazują 38st! W październiku nie polecam plażowania bez kremów do opalania, bo można się poparzyć. Jak minął dzień? Leniwie i błogo czyli na ładowaniu akumulatorów! Spokojnie do godziny 17:30 można plażować o tej porze roku.
Dzień trzeci to aktywne zwiedzanie z plażowaniem czyli wyprawa do pobliskiego kultowego miasteczka Taormina. Co jest zachwycającego w tym miejscu? Hmm…to włoski odpowiednik naszego Kazimierza Dolnego: niesamowita architektura, świetnie zachowany teatr antyczny (pochodzący z III w. p.n.e.!) , niepowtarzalne i wąskie uliczki, mnóstwo knajpek, świetny widok na zatokę i mnóstwo turystów. O tych ostatnich władze wybudowały kolejkę linową, którą można zjechać do Mazzaro, a to już krok do kolejnej atrakcji jaką jest wyspa Isola Bella. Co jest niezwykłego w tej małej wysepce? Otóż jest ona położona raptem 200m od brzegu, ale można dostać się na nią…na własnych nogach. Przy odpływie wyspa staje się półwyspem. Co przyciąga plażowiczów? Niesamowity kolor wody jak również morze w małej zatoczce jest wyjątkowo ciepłe. Warto wspomnieć o kolejnej atrakcji, którą polecam fanom filmów, ale z braku czasu nie udało się nam zobaczyć. 20 kilometrów od Taorminy znajduje się miasteczko Sevoca, gdzie były kręcone sceny do filmu Ojciec Chrzestny. Oglądając porównania na Youtube, to miejsce praktycznie się nie zmieniło i nadal można poczuć klimat uchwycony przez reżysera Francisa Forda Coppolę.
Dzień trzeci to wyprawa na wulkan Etna. Można tam dotrzeć na wiele sposobów. My zdecydowaliśmy się na wyprawę z ekipą https://www.sicilyactive.com/en, która ma w ofercie sześciogodzinną wycieczkę na jeden z kraterów Etny o nazwie Monti Santorius położony na wysokości 1667m. Dzień wcześniej dostaliśmy informację o konieczności zabrania kurtek, kalorycznych posiłków i zapasu wody. Na miejscu otrzymaliśmy specjalne obuwie do trekkingu. Opiekunem i przewodnikiem była Jessica (best regards Jessica:), która od dziecka mieszka na Sycylii i przy okazji opowiedziała jak mieszkańcy radzą sobie z dymiącym bez przerwy wytworem natury. Warto podkreślić, że Etna zajmuje powierzchnię ponad 1200km kwadratowych a jej najwyższy krater ma ponad 3300m wysokości.
Dystans do pokonania pieszo nie był imponujący, bo raptem 5km, ale zapewniam, że trzeba włożyć sporo wysiłku w chodzenie po pustyni wulkanicznej, gdzie głównym składnikiem podłoża jest czarny i sypki materiał wulkaniczny. Do tego wdrapanie się na nieczynny stożek wulkaniczny po niestabilnym podłożu wymaga asekuracji kijkami do trekkingu. Ale warto, bo widoki są niepowtarzalne. Co jest niezwykłego w Etnie? Otóż jest to największy czynny stratowulkan wulkan w Europie, który poza 4 głównymi kraterami posiada kilkaset mniejszych (na jednym z nich byliśmy). Podczas erupcji z kraterów są wyrzucane na kilkanaście kilometrów bomby wulkaniczne (często o średnicy kilku metrów) oraz poza lawą również niesamowite ilości gazów, pyłów i materiały piroklastyczne Dodatkowo na masywie Etny panuje specyficzny mikroklimat, bo w chwilach mocniejszych podmuchów wiatru nawet w okresie letnim potrzebna jest ciepła kurtka. W zimie warstwa pokrywy śnieżnej potrafi osiągnąć wysokość 3 metrów a klimat i surowe warunki miały ogromny wpływ na oryginalną faunę i florę wulkanu Etna. Również mieszkańcy Sycylii nauczyli się żyć w symbiozie z groźnym sąsiadem. Sejsmolodzy i naukowcy przez lata badań, obserwacji i dzięki czujnikom zamontowanym na szczytach kraterów są w stanie przewidzieć gigantyczne erupcje i z wyprzedzeniem przekazać informację lokalnym władzom. Dlaczego tylko duże erupcje? Te mniejsze nie budzą sensacji lokalsów:).
Dzień czwarty to plażowanie na Pirata Beach w Recanati. Również miejsce niezwykłe, bo można wykąpać się w zatoczkach otoczonych przez zastygłą lawę z Etny, która spłynęła do morza kilkaset a może i nawet tysięcy lat temu. Niesamowita mieszanka lazurowo- niebieskiej wody z czarną skałą wulkaniczną. Niedaleko Pirata Beach znajduje się ujście rzeki Alcantara, która przez setki lat wydrążyła w skałach kanion. Tutaj warto wspomnieć, że można wybrać się na niezwykły i ekstremalny spływ pontonem lub kajakiem w dół rzeki lub pieszo eksplorować kanion- tutaj polecam wizytę w Gole Alcantara Parco Botanico e Geologico.
Dzień piąty to wczesna pobudka, bo już o 5:30 i podróż autobusem na lotnisko w Catania, ponieważ powrót do Katowic mieliśmy o 9:30. Skąd taki zapas czasu? Przed wyprawą na Sycylię czytałem na forach, że ulice Catania są mocno zakorkowane i faktycznie- na lotnisko dojechaliśmy 25min po planowanym czasie przyjazdu. Tutaj jeszcze warto wspomnieć o ruchu drogowym w mieście, parkowaniu aut, zachowaniu się kierowców, motocyklistów, rowerzystów i pieszych…Ciężko to opisać słowami, bo jest to niesamowite, to trzeba zobaczyć.
Jeśli dotarłeś do końca to jest nam niezmiernie miło. W podsumowaniu możemy napisać, że Sycylia jest niezwykłą wyspą pod względem przyrodniczym, kulturowym i klimatu. Słońce świeci tutaj nawet 300 dni w roku. Będąc na Sycylii poczujesz co oznacza włoskie Dolce Vita i dlaczego Włosi mają na wszystko czas. Sycylijczycy są pozytywnie nastawieni do wszystkich i cieszą się, że możesz być ich gościem. Nie przejmuj się, że machają rękoma jak wiatrak łopatami podczas tłumaczenia Tobie, dlaczego nie przyjechał autobus:). Jak na naszą kieszeń jest to przystępna destynacja (przynajmniej poza sezonem) a podstawowa znajomość angielskiego wystarczy. Zresztą, podczas tych 5 dni spotkaliśmy kilku naszych rodaków.
Polecamy
Szymon i Jaś