4500km w ciągu 10dni!

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Czekacie na wiosnę i męczy Was ten zimowy szary krajobraz? Jeśli tak, to mamy dla Was relacje naszych klubowiczów z ubiegłorocznej wyprawy do Włoch…Oczywiście, że na motocyklach! Relacja gorąca jak płyn w chłodnicach motocykli po przejechaniu przez Alpy, więc mocno liczymy, że i Wam zrobi się cieplej:)!

We wrześniu minionego roku nasi klubowicze: Andrzej Moch, Wojtek Błażejewski i Bartek Zwolanowski w 10 dni przejechali prawie 4500km.
Po wyjeździe z okolic Bydgoszczy dotarli pierwszego dnia do do oddalonego o 960km Heilbronn. To niemieckie miasto leży blisko malowniczego Szwarcwaldu gdzie nazajutrz, po spotkaniu z Naszymi szwajcarskimi klubowiczami Macjejem Zawadzkim i Piotrem Kwasigrochem spędzili wspólnie dzień przemierzając piękne
i idealne dla motocykli górskie ścieżki.
Kolejnym punktem podróży była Szwajcaria, gdzie kolejnego dnia Maciej poprowadził naszą trójkę przez malownicze wysokogórskie tereny. Po rozstaniu z miejscowym przewodnikiem trzech motocyklistów ruszyło w kierunku Włoch i później Francji. Przełęcz  świętego Bernarda, później Mała Przełęcz Świętego Bernarda doprowadziły ich do Route Des Grandes Alpes czyli Drogi Wielkich Alp. Ta trasa prowadzi przez liczne przełęcze: od Jeziora Genewskiego aż po Niceę. 
Często na jej fragmentach jest wytyczona trasa Tour de France co można zaobserwować na pomalowanym wielobarwnie asfalcie. Kilka dni spędzonych we Francji obfitowało w piękne widoki, zmienne warunki drogowe i atmosferyczne. Najpiękniej było na Col De La Bonette – najwyżej położonej drodze asfaltowej w Alpach. Końcówka drogi Wielkich Alp to przejazd drugim co do wielkości w Europie kanionem aby finalnie zameldować się na Lazurowym Wybrzeżu w jednym z największych miast. Nicea, bo o niej mowa, była piękna, słoneczna i upalna. Dalej nasza trójka ruszyła wzdłuż Lazurowego wybrzeża przez Monaco i włoskie San Remo za którym motocykliści odbili na północ w kierunku jeziora Como. Droga najpierw była górzysta a okolice dzikie i trochę zapomniane. Po pewnym czasie góry stały się bardziej płaskie i na horyzoncie zaczęły się prezentować piękne winnice. Dalej, bliżej Mediolanu, było płasko i dużo pól uprawnych. Kolejnym zaplanowanym miejscem było największe jezioro Włoch czyli Como. Jezioro powitało naszych turystów ładną pogodą i pyszną kawą nad wodą w miłej knajpce. Nocleg tego dnia miał miejsce pod przełęczą Spluga…i jakie było zdziwienie naszej ekipy, gdy wieczorem podczas przeglądania radarów pogodowych okazało się, że następnego dnia pojedzie w śniegu. Niestety, prognozy się potwierdziły i na granicy włosko – szwajcarskiej termometry w motocyklach wskazywały -3,5 stopnia! Dalsza droga to była ucieczka na północ przez Austrię oraz Niemcy przed deszczami i powodzią, która w tamtym czasie zbierała swoje żniwo. Nasza ekipa szczęśliwa i zadowolona bezawaryjnie dotarła do domu snując już powoli plany następnych wyjazdów. A takie będą z pewnością!